Bardzo się cieszę, że moje rocznicowe candy tak Wam się spodobało. Chociaż muszę przyznać, że takiej frekwencji się nie spodziewałam :)
***
W mojej kuchni nadal króluje czerwień, chociaż tak jak wspominałam w poprzednim poście już przebieram nóżkami, żeby coś zmienić :) Może do Walentynek się uchowa, bo co jak co, ale ten kolor pasuje do tego święta ;) Specjalnych planów na ten dzień nie mamy, bo jak dla nas najważniejsze to znaleźć chwilkę czasu dla siebie i po prostu ze sobą pobyć, coś wspólnie zrobić, chociażby zjeść bez pośpiechu :) A Wy macie jakieś plany na 14-tego?
Czerwone filiżanki to mój zakup sprzed kilku miesięcy - kupiłabym ich więcej gdybym tylko mogła, bo cena 5 zł za sztukę była niezwykle kusząca. Niestety większość z nich miała spore uszkodzenia, a szkoda, bo są bardzo podobne do pewnej dobrze nam znanej marki :)
Konik kupiony na wyprzedaży za całe 8 zł :)
Ostatnio moja mama pozbywała się z domu wielu rzeczy - głównie wyrzucała, więc wszystko co mnie zainteresowało lub miało potencjał do zmian i wszelkich przeróbek przygarniałam z radością. Takim sposobem trafiła do mnie metalowa misa w kwiaty z pokrywką :)
Zimowo-walentynkowa dekoracja w przedpokoju...
Wszystkich, którzy jeszcze nie zdążyli się zapisać na
candy serdecznie zapraszam - stolik czeka na nowego właściciela :)
Miłego dnia!
Buziaki!
Monika