środa, 30 października 2013

Życie na dwa domy nie jest złe :)

Czasem w komentarzach pojawiają się pytania jak sobie radzi mój mąż z tymi wszystkimi pastelami i różowościami dookoła :) Otóż radzi sobie całkiem dobrze. Zawsze mi odpowiada, że to mnie ma się podobać :) Posiadanie naszego wcześniejszego domku na wsi daje mu możliwość przynajmniej co jakiś czas obcowania w bardziej żywych barwach. 
Któregoś razu Grześ przywiózł "spadkowe" obrazy. Mnie się za bardzo nie podobały, żeby nie powiedzieć wcale, więc dobre sześć miesięcy przeleżały w szafie, ale to ciągłe uważanie na nie żeby ich nie uszkodzić zaczęło mi już przeszkadzać. I postawiłam mu warunek, że albo coś z nimi zrobi "czytaj zawiesi", albo ja je sprzedam :) Oczywiście próbował mi wmówić że będą pasowały w naszym warszawskim M, bo przecież w przedpokoju mamy szare ściany ;) Dlatego pozwoliłam mu je zawiesić w mieszkaniu na wsi - muszę przyznać, że nawet nieźle wyglądają :)


Na miejscu sztucznej kompozycji zawisł jeden z nich, a drugi znalazł swoje miejsce na ścianie koło okna.








Kwietniki zrobił nieżyjący już dziadek Grzesia - w jego domu znaleźliśmy całe pudło takich gotowych cudeniek. Dla mnie są wyjątkowe, bo nie możemy już skorzystać z talentu dziadka, który był samoukiem w wielu dziedzinach.












A ten obraz to już jest mój ;) Kupiłam go po zajęciach, których tematem były drzeworyty,
co prawda nie jest to oryginał, ale i tak mi się strasznie podobał :)






A już po naszej przeprowadzce do naszego zeszłorocznego kota przybłędy - Ryśka - dołączyła kotka z małym kociakiem :) Swoją drogą wygląda na dziecko Ryśka, bo widać pewne podobieństwo, więc czasem jest Juniorem, a czasem Skarpeciarzem - bo na łapkach ma białe skarpetki ;) 
Zdążył się już przyzwyczaić do wizyt Mikusia i czasem pozwala mu się nawet złapać :)






Na weekend jedziemy na wieś, więc znów będzie szansa na zabawę ze zwierzętami :)

Buziaki!
Monika 

poniedziałek, 28 października 2013

Dekoracyjne szyjątka

Czas mi tak szybko leci, że nawet nie wiem kiedy weekend minął.
W piątek doszła do mnie paczuszka od Ewy, która jak się okazało w jednym z jej postów mieszka w Kielcach, czyli bardzo blisko moich rodzinnych stron. Ten świat blogowy jest naprawdę strasznie mały ;)
Ewa uszyła Mikołajkowi literki, z których można ułożyć jego imię w kilku wersjach, a w prezencie zrobiła mu żaglówkę z jego imieniem :)










Z ostatniej wyprawy do Ikei wróciliśmy ze stolikiem i krzesełkiem dla Mikołajka. Dokupiłam mu też czerwoną latarenkę.
 A czerwona pufa głównie służy dla mnie - ja nie mam tyle odwagi co Grześ, żeby siadać na tym Mikusiowym krzesełku ;)




A to już szczęśliwy posiadacz nowych "akcesoriów" :)
P.S. Dla nie wtajemniczonych ten mały łobuz pięć minut po tym jak rozpakowałam paczkę zepsuł literkę "Ś" - dlatego jest mniejsza od reszty ;)










Sobie też coś zamówiłam ;)
Literki z napisem HOME, który ma być dekoracją w przedpokoju, ale prace nad tym kawałkiem naszego M ciągle trwają ;)




Piękna poducha będzie ozdobą kanapy w salonie - na razie "kibluje" w szafie, bo Mikuś bardzo chce ją mieć :)




A w prezencie dostaliśmy jeszcze serduszka i to oboje z Grzesiem - nie załapały się na zdjęcia, bo Mikuś za nic nie chciał ich oddać :)

Jeszcze raz dziękuję Ewuniu!
Ta bardzo zdolna osóbka zaczyna sprzedawać cuda, które tworzy, więc warto zajrzeć na jej bloga.

Miłego tygodnia!
Oby było dużo słoneczka :)
Buziaki!
Monika

czwartek, 24 października 2013

Morskie opowieści

Powoli upiększam pokój Mikołajka - chciałabym żeby wyglądał jak pokój dla dziecka, bo jak na razie oprócz zabawek nic o tym nie świadczyło :)
Zamówiłam u pewnej zdolnej osóbki kilka marynistycznych ozdóbek.
Asia uszyła Mikusiowi śliczne dekoracje, które teraz zdobią jego pokój.


Czerwone serducho ozdobiło kotwicę 






W pokoju pojawiły się dwie półeczki, które służą jak "baza" do dekorowania :)
Obok girlandy uszytej przez Ewunie swoje miejsce znalazły nowe szyjątka - kotwica z rybkami, konik morski, krabik, dwie rozgwiazdy oraz śliczny mały miś :)






A to dowód na to, że nawet jak robię zdjęcia to synuś jest ze mną :)
Co prawda udało mi się go złapać i wsadzić do łóżka, ale i tak wchodził mi w kadr za każdym razem ;)




Dla siebie zamówiłam ślimaka - jak go zobaczyłam na blogu u Asi to się zakochałam i teraz mam swojego :)






Teraz czekam na paczuszkę od kolejnej zdolnej Ewci dzięki, której pokój Mikołajka będzie jeszcze ładniejszy :)


Buziaki!
Monika



środa, 23 października 2013

Domowa wyprzedaż

Nie lubię kiedy w domu zalegają przedmioty, których nigdy nie użyłam.
Dlatego co jakiś czas robię przegląd i pozbywam se nadmiarowych przedmiotów - tym samym mam miejsce na nowe ;)
A do sprzedania mam kilka staroci, które jeszcze tak niedawno z upodobaniem kupowałam na różnych bazarkach.

Jedynym nowym przedmiotem jest obraz, który swego czasu wylicytowałam - jak dotąd nie znalazłam dla niego miejsca, a jest za ładny na leżenie w pudełku.
Obraz olejny autorstwa Ewy Bartosik o wymiarach 50 na 40.



Cena 100 zł.


A teraz będą już same starocie :)



Wysokość: 22 cm
Cena: 18 zł



Wysokość: 20 cm
Cena: 15 zł



Wysokość: 13 cm
Cena: 20 zł



Wysokość: 20 cm
Cena: 15 zł



Wysokość: 23 cm
Cena: 10 zł



 Wysokość: 5 cm Długość: 21 cm
Cena: 20 zł



Wymiary 16 cm na 14 cm
Cena: 15 zł



Wysokość: 12 cm
Cena: 10 zł



Wysokość: 15 cm
Cena: 18 zł



Wysokość: 10,5 cm
Cena: 12 zł



Wysokość: 9 cm
Cena: 20 zł



Średnica: 13 cm
Cena: 5 zł



Cena: 15 zł



Cena: 10 zł


Zainteresowanych proszę o kontakt na maila:
mydreamwhitehome@gmail.com

Oczywiście można negocjować cenę :)

Buziaki!
Monika


Łazienka w kolorze lawendy

Żeby zmienić trochę temat i odejść od kuchni dziś będzie o łazience.
Brakuje w niej kilku detali choćby oświetlenia nad szafką, wieszaczka na ręcznik i uchwytu na papier toaletowy, ale nie jest źle :)


 


Z tą szafką mamy zagwozdkę - specjalnie wzięliśmy szarszą żeby była pojemna, ale przez to jest duża i sporo odstaje od ściany. Grześ już kilka razy się uderzył i coraz częściej myślimy żeby coś z nią zrobić, albo ją zwężymy albo zawiesimy wyżej albo zmienimy na inną eh... :)
Co by o niej nie mówić - mieści wszystko co trzeba ;)








Koszyczki pomalowałam, ale na razie właściwie stoją puste.
Kosmetyki do kąpieli są w bardziej praktycznych wersjach, bo Mikuś wszystko wrzuca do wody, przecież jak on się kąpie to całe otocznie przynajmniej musi być mokre ;)




Największym problemem był kosz na pranie. Najpierw miałam kreatywną wizję, że się zmieści taki normalny. Potem, że może umieszczę w szafie przed łazienką. W efekcie zaczęłam szukać czegoś, co zmieści się w dziurę pod wanną - nowym problemem okazała się jej wielkość, bo o ile ma długość nie było problemu, to szerokość 25 cm sprawiała, że większość koszy nie pasowała.
Poniżej zdjęcie sprzed przeprowadzki :)




Po poszukiwaniach wreszcie znalazłam :) 
Wymiarami właściwie pasuje, ale z racji tego, że to materiał to łatwo można to dopasować.
Poza tym ma przegrody ułatwiające segregację.


 




Powoli będę ją upiększać - dokupię kilka brakujących drobiazgów i będzie prawie idealna ;)

Buziaki!
Monika