Cieszę się, że spodobały się Wam moje skorupki. Nic tak nie sprawia radości jak poczucie zrozumienia
i poparcia dla kolejnych zakupów ;)
i poparcia dla kolejnych zakupów ;)
Kolejny weekend spędziliśmy na wsi, ale tym razem miałam czas ogarnąć nasze mieszkanie, bo ostatnimi czasy to konkretnie zarosło brudem :) Co tydzień coś z nami jechało do Warszawy i nie bardzo miałam czas na to żeby sprzątnąć jak należy a nie upychać po kątach i szafach, żeby chociaż środek sprawiał dobre wrażenie. Zmiany są takie dość naturalne, bo jak coś zabrałam to w miejsce tego pojawia się jakiś zapomniany do tej pory "grat" ;)
W Biedronie kupiłam poszewki na poduszki do naszej sypialni, z której wreszcie wyprowadził się Mikołajek :) W Warszawie od początku trafił ze spaniem do siebie i obyło się bez problemów, co nas bardzo cieszy :)
W salonie pojawiły się nowe poszewki kupione już jakiś czas temu.
Z racji "nadmiaru" wolnego czasu udało mi się skończyć kilka rzeczy. Metamorfozę przeszedł taborecik, który latem stał na balkonie.
W wersji biało-niebieskiej
Lata temu tata przyniósł mi taki kawałek drewna. Urzekł mnie ten niepowtarzalny kształt. Miał być tylko zabejcowany, ale oberwał farbą od Mikusia i nie dało się już tego tak zrobić, więc go pomalowałam i teraz jest całkiem dobrze prezentującą się podstawką pod doniczkę lub świecę.
A o to i moja jedyna pelargonia, która o dziwo odbiła się po gradobiciu :)
A już dziś zapraszam Was na Jesienne Candy, które rusza od jutra :)
Buziaki!
Monika