Nie wiem jak to się stało, ale poprzedni tydzień przeleciał mi tak szybko, że nawet nie zorientowałam się jak już był piątek i trzeba było jechać na wieś. Ile to ja miałam planów i czego to ja w ten weekend nie miałam narobić, a wyszło jak zawsze :) Na wsi najwięcej czasu spędzamy u mojej mamy, pomagając jej przy tacie i robiąc rzeczy, których sama zajmując się nim nie może zrobić. Potem to już zostaje nam tak niewiele czasu, że nie wiadomo za co się wziąć ;) Połowa lutego a ja mam nadal nie schowane ozdoby ze świąt - ciągle czekają w kącie aż posegreguje je według kolorów i ułożę w pudełkach ;) Postęp już jest, bo mam pudełka, teraz tylko potrzebuję trochę czasu żeby się z tym uporać :)
A wracając do Walentynek :) Jakoś specjalnie nigdy tego święta nie obchodziliśmy, ale zawsze jakiś drobiazg się pojawia z tej okazji. W sumie jak się nad tym zastanowić, to najczęściej nie byliśmy nawet razem w ten dzień :) W tym roku dostałam bardzo dużo, bo trzeba było mi humorek poprawić i popatrzcie co też mi mój mąż nakupował...
Dostałam Misia, bo jak sam Grześ stwierdził tu mam mało - raptem jeden w pokoju u Mikusia. Za to w domu na wsi mam wszystkie swoje pluszaki, a jest ich nie mało ;)
Misol siedzi na ciastku, ale trochę oberwało od Mikusia, który strasznie chciał je zjeść, więc na zdjęciu już ma rozerwane opakowanie i popękaną czekoladę :) Swoją drogą Grześ nie mógł się doczekać aż będzie mógł zjeść kawałek - kupił swoje ulubione ciacho - czekoladowe ;)
Muszę przyznać, że było pyszne :)
Dwie wiąchy tulipanków - szkoda, że tak szybko się rozwijają, ale taka już jest ich uroda, że długo w wazonie to one nie postoją :)
No i jak dla mnie najlepszy z możliwych prezentów - jechaliśmy po niego po drodze na wieś, żeby go odebrać i tam poczeka na lepszą pogodę i chwile czasu żeby się nim zająć :)
Podobno jest szansa, że działa, ale mam wątpliwości :) Na pewno drewniane elementy są bardzo zniszczone i mocno niestabilne, więc chyba nie uda się ich uratować, ale takie decyzję wymagają czasu na dokładne "oględziny" ;) Na razie cieszę się z niej jak z największego skarbu :)
P.S. Przepraszam, że pozuje taka zakurzona, ale czasu brakło nawet na przetarcie jej, a zdjęcia robiłam dosłownie na minutę przed wyjazdem do Warszawy :)
A chcecie wiedzieć, co też ja kupiłam swojemu mężowi? To Wam powiem - nic :) Sam sobie kupił jakieś tam potrzebne mu narzędzia i stwierdził, że to na poczet Walentynek :) A ode mnie chce jedną rzecz - domową pizzę, bo stwierdził, że już mu ją tak dawno robiłam, że on biedny już nawet nie pamięta kiedy taką jadł ;) Nie pozostaje mi nic innego jak spełnić to życzenie i mu ją zrobić w tym tygodniu :)
Miłego tygodnia!
Buziaki!
Monika
cud maszyna:-)))))))))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal Ci się podoba :)
UsuńBardzo ładne prezenty! Najbardziej zachwyciły mnie jednak kolorki tulipanów!
OdpowiedzUsuńTulipanki idealnie pasują do naszego M :)
UsuńPierwsze na co zwróciłam uwagę to kwiatki:) kocham je:) a twoje tulipanki prześliczne:)
OdpowiedzUsuńSą piękne - szkoda, że w weekend nie mogłam się nimi cieszyć, ale poczekały na mnie i nie padły :)
UsuńMaszyna cudeńko, a prezenciki urocze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No tak maszyna to mój skarb :)
UsuńMisio prześliczny ,tulipany także i maszyna super tylko co Ty z niej wykombinujesz .
OdpowiedzUsuńBuziaki Ewa.
Pomysłów na nią to ja mam aż za dużo, ale muszę mieć czasu więcej żeby się jej przyjrzeć :)
UsuńDziękuję :) Skradły moje serducho :)
OdpowiedzUsuńCudo. Piękna maszyna. I prezenciki śliczne, a tulipany uwielbiam. Piękne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają i że maszyna podoba się komuś jeszcze poza mną :) To dobry argument popierający zakup dla mojego męża ;)
UsuńJa Moniko nigdy nie przepadałam za walentynkami ale w tym roku były inne wyjątkowe .....i powiem szczerze ze dobrze ze dostrzegłam ich czar ;)
OdpowiedzUsuńCudne prezenty ;)
Cudowne prezenty, miło, ze Grześ postarał się o poprawę humoru ;)))
OdpowiedzUsuńA te skarby - wow! Cuda vintage!
Udanego tygodnia Moniko
O tak Marysiu postarał się i poprawił mi humor i takie skarby dostałam, że teraz mam o czym myśleć :)
UsuńPierwsze swoje "krawieckie" kroki stawiałam, jeśli ta można powiedzieć, na takim własnie Singerku. Mam ogromny sentyment i mam nadzieję, że też kiedyś sobie taki sprawię, bo nasz rodzinny nie wiedzieć gdzie się ulotnił:-( Misiaczek słodziutki!!
OdpowiedzUsuńTutaj marne szanse żeby szyć - drewno spróchniałe miejscami, dziury po robalach i sam mechanizm też w średnim stanie - takie mam wrażenia po pierwszym oglądaniu - pewnie trzeba będzie każdego elementu użyć osobno :) Bo jako całość długo nie postoi - zresztą i miejsca na taki eksponat brak ;)
UsuńMaszyna przepiękna, ciekawe jak będzie się prezentować po renowacji - na pewno rewelacyjnie :) Prezenty Walentynkowe urocze, zwłaszcza misiak :) no i tulipany (uwielbiam), rzeczywiście szkoda, że tak krótko mogą postać w wazonie.
OdpowiedzUsuńMaszyna pewnie nie będzie stała w całości - bo zniszczenia i brak istotnych elementów sprawia ze trzeba będzie ją podzielić na kilka równie ciekawych mebelków i dodatków :) Cieszę się, że Tobie również podobają się moje prezenty :)
UsuńOj , Monika ty szczesciaro !!!!!!!!! Buziaki Ania
OdpowiedzUsuńale śliczne tulipany ,a maszyny zazdraszczam ;)
OdpowiedzUsuńps. doszła paczuszka ?
uwielbiam tulipany ! ;) Nie ma piękniejszych kwiatów !:) Szczególnie żółte ♥
OdpowiedzUsuńPo pierwsze tulipany śliczne!
OdpowiedzUsuńPo drugie maszyna jeszcze ładniejsza!
Jak zwykle super post. Tulipanki śliczne, też uwielbiam te kwiaty, a maszyna cudo, no i na domowa pizzę zrobiłaś smaka
OdpowiedzUsuńDorota
maszyna cudo!!!te szufladki ktore sa przy niej chetnie bym przygarnela bo na calosc juz nie mam miejsca
OdpowiedzUsuńśliczne tulipanki Moniczko:)
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się tez ta starusieńka maszyna! uwielbiam takie cuda i nie raz nie dwa widziałam ją jako biurko :)
buziaki, dobrego tygpdnia
Taki misiaczek jest bardzo, bardzo miękki:)
OdpowiedzUsuńTaca wiklinowa z kwiatami i innymi drobiazgami bardzo fajnie wygląda, a maszyna po liftingu będzie naprawdę świetnym nabytkiem. Pozdrawiam:)
Przepiękna ta kompozycja tulipany w fiolecie i ten dzbanuszek-cudowne! Też mam takie dwie maszyny po dziadkach. Tata dorobił mi do nich baty a nogi pomalowałam na biało i teraz służą mi za stoliki w pracowni. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że walentynki udane:)
OdpowiedzUsuńA te tulipany ach:) Muszę chyba sama się w takie zaopatrzyć, bo przywołują wiosnę na maxa!:)
Śliczne prezenciki, a tulipanki po prostu cudowne:) No, no kochana nowa zdobycz ekstra:):) Ściskam Cię cieplutko:)
OdpowiedzUsuńOko się cieszy na widok tego cudnego Singera... Szkoda, że juz nic nie uszyje... ale jaka radośc, ze nadal będzie cieszyc oko.... Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńCudne te tulipanki z tą ceramiką sie komponują...ale fakt ze długo to one nie postoją, ale oko zdążą nacieszyć:) Stolik z maszyna to prawdziwe cacuszko! Ja kupiłam kiedys same zardzewiałe nogi, ale odnowiłam, blat dorobiliśmy i służy... A tak na marginesie, to jak ona działa to tylko patrzec jak szyć zaczniesz:)))
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity zmysł do dekorowania:)
OdpowiedzUsuńtulipanki <3
OdpowiedzUsuńzapraszam na pieczony jogurt! :)
cudne prezenty :P
OdpowiedzUsuńCudna ta maszyna! Marzy mi się taka, moja Babcia była posiadaczką takowej, niestety po śmierci Babci wzięła ją Ciocia a potem... no życie.... Gratuluję!
OdpowiedzUsuń