piątek, 28 lutego 2014

Obrazki...

Ponad rok temu przygarnęłam dwa obrazki - oczywiście gdybym ich nie wzięła to wylądowałyby w koszu na śmieci :) Przez cały ten czas myślałam nad miejscem dla nich, aż w końcu przywiozłam je do Warszawy i przymierzałam to tu, to tam ;) Oba obrazki były zalane, miały zniszczone ramki, pofałdowane powierzchnie - generalnie patrząc na ich stan były idealnym kandydatem do powiększenia zawartości kosza :) Dla mnie miały w sobie to coś, co nie pozwala od razu, bez jakichkolwiek prób je wyrzucić i tak przez kilka ostatnich wieczorów nad nimi pracowałam. Pewnie poszłoby mi szybciej gdyby nie fakt, że zaczynałam po 23 ;) A tak wyglądały gdy do mnie trafiły...




W zdecydowanie gorszym stanie był większy obrazek - dlatego nawet po naprawie nie wygląda idealnie.




A tak wyglądają po mojej interwencji...




Jak widać po zdjęciu wieczorem mięta zamienia się w zieleń ;) Grześ mnie pytał czemu nie różowe tło, a ja mu na to, że róż trzeba ograniczać, bo w końcu kiedyś tego nie wytrzyma i pomaluje mi mieszkanie na czarno ;) Już widziałam ten jego uśmieszek, że to całkiem niezły plan remontowy ;) Bo obaj z synusiem tak brudzą ściany, że ja tylko chodzę i zmywam po nich plamy - ja nie wiem jaki trzeba mieć talent, żeby na ścianie lądowało wszystko co się niesie w rękach ;) 
Kiedy zabierałam się do pracy nad obrazkami widziałam je w naszym pokoju wiszące nad Singerem, ale jak skończyłam to już mi tam nie pasowały, więc wiszą w przedpokoju :)


 





Przy okazji na zdjęciach widać jak wygląda dobudowana ściana oddzielająca pokój od kuchni oraz to, że moja kuchnia wchodzi w przedpokój - zwłaszcza mój kuchenny pomocnik ;)

***

Mikuś mi się przeziębił i smarka zacięcie dzieląc się ze mną bakteriami :)
To taki minus polepszającej się pogody, ale za to jak miło móc wyjść na dwór i nie musieć zaraz wracać, bo synuś znów nakładł śniegu do butów ;)
Miłego weekendu!

Buziaki!
Monika





środa, 26 lutego 2014

Plan naszego mieszkania

Cieszę się, że spodobał się Wam mój kuchenny pomocnik :) I bardzo dziękuję za te wszystkie miłe słowa, które zostawiacie po swoich wizytach w moim małym M :)
Zmobilizowana Waszymi komentarzami i mailami postanowiłam pokazać plan naszego mieszkania :)
Tym samym rozwieję wszelkie wątpliwości co do wielkości naszego M i ilości pomieszczeń ;)

***

Tak wyglądało mieszkanie w chwili zakupu...


A tak po dostawieniu ściany między kuchnią a salonem oraz po przesunięciu drzwi do pokoju Mikołajka...




Mam nadzieję, że dzięki temu będzie Wam łatwiej poruszać się po moim M :)
W razie wątpliwości proszę pytać :)

Buziaki!
Monika

wtorek, 25 lutego 2014

Kuchenny pomocnik

Blogger pokrzyżował mi plany, bo jak na złość za nic nie chciał załadować zdjęć i musiałam zrezygnować z pisania posta i zabrać się za prasowanie :) Całe szczęście po ponad godzinie zdjęcia wreszcie się załadowały, bo już miałam ochotę potrząsać laptopem w celu wymuszenia lepszej współpracy ;) Mam nadzieję, że blogger zacznie działać jak należy, bo moja cierpliwość ma jakieś granice ;) Wieczorami pracowałam nad dwoma swoimi pomysłami i o dziwo skończyłam wczoraj ten większy projekt :) Nie obyło się bez pomocy Grzesia, bo ktoś to musiał poskręcać i zawiesić, ale wreszcie jest to, co od dawna chodziło mi po głowie, bo trzeba przyznać, że długo mi zeszło zagospodarowanie kącika obok szafki z piekarnikiem :) Wyszło coś w rodzaju kuchennego pomocnika. Najpierw pojawiła się komoda - do zakupu skusiła mnie promocyjna cena, bo 99 zł za drewniany mebelek to całkiem tanio :) Mamy, więc dwie sztuki na wypadek gdyby kiedyś była potrzebna, bo kto wie, co też ja jeszcze w tym naszym M wymyślę ;) Komódki kupiliśmy w Ikei wcześniej kosztowały o ile się nie mylę 299 zł, więc według mnie warto było zainwestować 200 zł w zakup dwóch sztuk :) Komoda stała jakiś czas w naszym pokoju, ale jak pojawił się singer przywędrowała do kuchni i na razie tak już zostanie. A przed malowaniem wyglądała tak...


A tak już po malowaniu w towarzystwie półki i relingu...






Półkę któregoś wieczoru narysowałam na kartce i pokazałam Grzesiowi, mówiąc taką chcę mieć :)
Powiedziałam, że potrzebujemy dwóch desek i dwóch wsporników, do tego haczyki i gotowe ;)
Bardzo lubię jak wtedy na mnie patrzy, bo oboje wiemy, że nim będzie gotowe minie sporo czasu :)
Reling to ten, który mi został po tym, jak zamiast dwóch krótkich kupiłam jeden długi i tak od września szukał dla siebie miejsca :)







Wczoraj niemal o 24 układam na niej rzeczy, byle tylko zobaczyć efekt - nie jest jeszcze idealny, bo choćby brakuje kosza, takiego do zawieszenia na relingu, ale przynajmniej wiem, że kącik wygląda tak jak sobie wymarzyłam :)










Mam teraz dużo miejsca do odkładania różnych kuchennych przydasiów i eksponowania tych, które na to zasługują :) Ostatnio jakoś na wszystko brakuje mi czasu, ale wiosna idzie to od samego patrzenia na to słoneczko dzień staje się piękniejszy :) Trzeba zacząć myśleć o balkonie i jakimś konkretnym zabezpieczeniu go, żeby nam Mikus nie wyleciał z tego ósmego piętra. Pomysły już są teraz trzeba wybrać jeden i zabrać się za realizację :)

Miłego dnia!
Buziaki!
Monika



środa, 19 lutego 2014

Drobiazgi stare i nowe

Ostatnio przez obowiązki rodzinne często jeździmy na wieś i weekendowo mieszkamy w naszym poprzednim domku. Jak się trafi chwila wolnego czasu to staram się ogarniać mieszkanie i przy okazji w moje łapki wpadają jakieś drobiazgi, które chcę przywieźć do naszego warszawskiego M.  

I tak przyjechał ze mną kogucik - kupiony lata temu w drogerii na R :)




Skorupki uratowane przed śmietnikiem - już ich używałam jako doniczek i myślę, że niedługo to powtórzę, bo pięknie w nich wyglądały wiosenne kwiatuchy :)




 Puszkę na kawę jakieś 20 lat temu przywiózł mój tata z Niemiec - pod spodem nadal ma metkę z ceną jeszcze w markach :) Zabrałam ją mamie, bo nosiła się z zamiarem wyrzucenia jej, bo trochę podrdzewiała - ja nie wiem co oni z tym wyrzucaniem mają :) Jak nie śmietnik to garaż ;)








Przy okazji pozmieniałam trochę w kuchni - wróciłam do bardziej kolorowych i sprawdzonych zestawów - każdemu fiolet może się znudzić ;)






Krzesło pokojowe w kuchni? A no tak to jest jak mąż po nocach pracuje i stwierdza, że na kuchennym mu wygodniej siedzieć :)






Talerze w kwiatuszki to też zdobycz uratowana przed śmietnikiem, na który miały trafić, bo zostały tylko dwa :)




Foremki do babeczek przekładałam z koszyka do pojemnika itd... aż wylądowały w słoiku i tak szczelnie zamknięte w oczekiwaniu na użycie stały się ozdobą :)




Torebka - w rzeczywistości jest kremowa ze starości, tylko to piękne słoneczko ją tak wybieliło ;) - to kolejny mój łup, który gdyby go nikt nie chciał trafiłby na śmietnik :) Jak ją zobaczyłam to odżyła we mnie miłość do torebek i już była moja. Wyczyściłam ją ile mogłam i mam piękną torebeczkę rodem z New Yorka ;)








Jedyne co kupiłam to dzbanuszek na oliwę w H&Y, ale za to z rabatem, bo brakowało korka do zamykania :)




A w drogerii na R kupiłam fartuszek - takich ochraniaczy u mnie nigdy za wiele, bo ja mam pokusy wycierania rąk w ubranie - pośpiech tak na mnie działa, że potem mam więcej prania ;)




Dziś taki szybki przegląd, ale jakbym miała pokazać więcej mieszkania na zdjęciach, to musiałabym ten bałagan posprzątać ;) Może jeszcze w tym tygodniu pochwalę się tym nad czym teraz pracuję - szkoda, że tylko wieczorami mogę sobie na to pozwolić, bo w ciągu dnia przy Mikusiu to ciężko cokolwiek zrobić :) Nie wspominając o tym, że dziś wstał o 5.50 i zasnąć już nie chciał eh :)


Miłego dnia!
Buziaki!
Monika


wtorek, 18 lutego 2014

Farciara to ja ;)

Ktoś tak kiedyś mnie nawał, ale nie będę palcem pokazywać kto ;)
W ostatnim czasie wygrałam w dwóch konkursach cudne cukieraski i tydzień temu już do mnie dojechały i już się nimi cieszę, ba niektórych to już nawet nie ma ;)
A cukierki przysłały mi...







Lampionik daje piękne i klimatyczne światełko wieczorem. Świecę na razie schowałam, bo za dużo by tego było szczęścia na raz, ale za to te małe paczuszki utylizują i są pyszne :)
A największą radość sprawiła mi kartka - zawsze z wyjazdu wracam z pocztówkami, a tu nawet jechać nie musiałam ;)

i Ewa








To chyba jedyne candy, które skradło serce moje dziecka - ja oglądałam a on mi wszytko zabierał, tulił, całował no istny szał szczęścia w wykonaniu Mikusia :) Chyba stwierdził, że mu kolorystycznie do pokoju pasuje, bo zanosił do siebie ;) Ewunia wszytko tak pięknie uszyła, że aż szkoda ich używać :)

***

A w poprzedni weekend znów odwiedziłam Izę i jak zwykle z pustą ręką nie wyszłam, bo o brzuchu to ja już nawet nie wspominam ;)




Skorupki widać już na zdjęciach z poprzedniego posta - stoją koło moich tulipanków :)
A drewniane szpule zrobił mąż Izuni :) 

Bardzo dziękuję za te prezenty i za to, że teraz zdobią mój domek :)
Skończyłam już prasować, a że dziś kolejny piękny i słoneczny dzień, więc pójdziemy na dwór i pewnie znów skończymy na placu zabaw - już widzę jak ciężko będzie z niego moje dziecię zabrać :)


Buziaki!
Monika


poniedziałek, 17 lutego 2014

Walentynkowe prezenty :)

Nie wiem jak to się stało, ale poprzedni tydzień przeleciał mi tak szybko, że nawet nie zorientowałam się jak już był piątek i trzeba było jechać na wieś. Ile to ja miałam planów i czego to ja w ten weekend nie miałam narobić, a wyszło jak zawsze :) Na wsi najwięcej czasu spędzamy u mojej mamy, pomagając jej przy tacie i robiąc rzeczy, których sama zajmując się nim nie może zrobić. Potem to już zostaje nam tak niewiele czasu, że nie wiadomo za co się wziąć ;) Połowa lutego a ja mam nadal nie schowane ozdoby ze świąt - ciągle czekają w kącie aż posegreguje je według kolorów i ułożę w pudełkach ;) Postęp już jest, bo mam pudełka, teraz tylko potrzebuję trochę czasu żeby się z tym uporać :)
A wracając do Walentynek :) Jakoś specjalnie nigdy tego święta nie obchodziliśmy, ale zawsze jakiś drobiazg się pojawia z tej okazji. W sumie jak się nad tym zastanowić, to najczęściej nie byliśmy nawet razem w ten dzień :) W tym roku dostałam bardzo dużo, bo trzeba było mi humorek poprawić i popatrzcie co też mi mój mąż nakupował...
Dostałam Misia, bo jak sam Grześ stwierdził tu mam mało - raptem jeden w pokoju u Mikusia. Za to w domu na wsi mam wszystkie swoje pluszaki, a jest ich nie mało ;)
Misol siedzi na ciastku, ale trochę oberwało od Mikusia, który strasznie chciał je zjeść, więc na zdjęciu już ma rozerwane opakowanie i popękaną czekoladę :) Swoją drogą Grześ nie mógł się doczekać aż będzie mógł zjeść kawałek - kupił swoje ulubione ciacho - czekoladowe ;)
Muszę przyznać, że było pyszne :)




 Dwie wiąchy tulipanków - szkoda, że tak szybko się rozwijają, ale taka już jest ich uroda, że długo w wazonie to one nie postoją :)






No i jak dla mnie najlepszy z możliwych prezentów - jechaliśmy po niego po drodze na wieś, żeby go odebrać i tam poczeka na lepszą pogodę i chwile czasu żeby się nim zająć :)












Podobno jest szansa, że działa, ale mam wątpliwości :) Na pewno drewniane elementy są bardzo zniszczone i mocno niestabilne, więc chyba nie uda się ich uratować, ale takie decyzję wymagają czasu na dokładne "oględziny" ;) Na razie cieszę się z niej jak z największego skarbu :)
P.S. Przepraszam, że pozuje taka zakurzona, ale czasu brakło nawet na przetarcie jej, a zdjęcia robiłam  dosłownie na minutę przed wyjazdem do Warszawy :)
A chcecie wiedzieć, co też ja kupiłam swojemu mężowi? To Wam powiem - nic :) Sam sobie kupił jakieś tam potrzebne mu narzędzia i stwierdził, że to na poczet Walentynek :) A ode mnie chce jedną rzecz - domową pizzę, bo stwierdził, że już mu ją tak dawno robiłam, że on biedny już nawet nie pamięta kiedy taką jadł ;) Nie pozostaje mi nic innego jak spełnić to życzenie i mu ją zrobić w tym tygodniu :)

Miłego tygodnia!
Buziaki!
Monika


wtorek, 11 lutego 2014

Domowa wyprzedaż książek :)

W weekend przejrzałam nasze książki i znalazłam kilka, które chciałabym oddać za symboliczną kwotę plus koszt wysyłki :) Nie bardzo są na nie chętni w moim otoczeniu, bo to raczej nieczytające społeczeństwo, więc stwierdziłam, że zaryzykuję i zapytam Was :)
Może komuś się spodoba jakiś tytuł...

1 - ma już nowego właściciela



2 - ma już nowego właściciela



 3 - ma już nowego właściciela



4 - ma już nowego właściciela



5



6



7



Jeśli komuś wpadła w oko jakaś książka to proszę o kontakt na maila :)
Mogę się również wymienić na inną książkę lub jakiś drobiazg :)

Buziaki!
Monika