wtorek, 10 listopada 2015

Migawki ze starego pokoju Mikołajka

Kochani!
Dziękuję za te ciepłe słowa pod ostatnimi postami :) 
Nasza przeprowadzka nie wiązała się z żadnymi problemami, no może poza przedszkolnymi ;)
Miejsce zamieszkania zmieniliśmy głównie ze względu na dzieci, żeby miały szanse nacieszyć się dzieciństwem wśród najbliższych, a zwłaszcza obecnością dziadków :)
To prawda, że dom to nie tylko ściany czy rzeczy, a najważniejsza jest rodzina, ale nasze warszawskie mieszkanie było moim pierwszym własnym domem, który stworzyłam od podstaw, realizując swoje marzenia. Dlatego nie jest mi łatwo pogodzić się z tym, że wróciliśmy do mieszkania, które należało do teściów, to oni je w większości urządzili, przez co nadal czują, że maja prawo decydować, a co najmniej komentować nasze poczynania remontowe :) Tym razem przyjęliśmy inną strategię niż poprzednio. Bez względu jak długo będziemy tu mieszkać, musimy się tu czuć jak u siebie, więc staramy się zmienić mieszkanie tak, żeby się tak w nim czuć :)
Jak dla mnie największym problemem jest fakt, że Grześ pracuje w Warszawie i przyjeżdża tylko na weekend. To kolejny raz kiedy żyjemy na odległość :) Na razie jest szansa, że będzie mógł niedługo pracować zdalnie, ale co jak będzie musiał zmienić pracę... Mam nadzieję, że jakoś będzie się to powoli układać :) No koniec tych wywodów - czas na zdjęcia ;)












Na zdjęciach widać kilka nowych drobiazgów kupionych między innymi w Tigerze, Rossmannie i Castoramie oraz ten najważniejszy - jego pierwszy prawdziwy duży rower ;)
Gdyby komuś coś wpadło w oko proszę pytać :) O ile skleroza mi na to pozwoli napiszę gdzie to kupiłam ;)


To był ostatni post pokazujący nasze warszawskie mieszkanie - w kolejnym zapraszam już do naszych obecnych czterech kątów :)

Miłego dnia!
Buziaki!
Monika

8 komentarzy:

  1. Piękny pokoik, na szczęście wszystko możesz odtworzyć w nowym miejscy bo przecież nagromadziłaś tyle pięknych przedmiotów, że szybko stworzą taki sam klimacik!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana może to bardzo głupio zabrzmi ale nie daj się teściom :P :P :P Pokoik bajeczny :) zresztą tak jak łazienka w poprzednim poście. Sprawiłaś dobry klimat.
    Radość dzieci przede wszystkim iść uśmiechy utwierdzą Was w słuszności Waszej decyzji choć wierzę, że nie była łatwa. buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  3. pokoik zawsze wyglądał obłędnie:-) oj kolejne posty będą ciekawe czekam z niecierpliwością :-)
    buźka

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokoik miał klimat. Ciekawa jestem, czy przy urządzaniu nowego pokoju pozostaniecie w klimatach marynistycznych, a może Mikołajek sam narzuci nową myśl przewodnią ;) Jasne, skoro to już wasze mieszkanie, to możecie choćby wszystko wyburzyć i zacząć własny, wnętrzarski rozdział ;) Mąż tylko na weekendy, ech tak to bywa, jedno kosztem drugiego... Bardzo jestem ciekawa nowego mieszkania i jego metamorfoz ;)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Klimat marynistyczny, cudne dodatki i połączenie kolorków-słowem bajka :) Juz się jie mogę doczekać, by zobaczyć nowy pokój Mikołaja :)
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mały marynarz:) Dobrze, ze staracie się stworzyć swoje miejsce tak jak wam w duszy gra. My długo żyliśmy pod "presją", że "nie tak", "że u rodziców". Nawet teraz, gdy urządzamy nasz domek, ciągle borykamy się z uwagami. Ale nie dajemy się, bo dla nas ma być ten kawałek nieba:) Życzę sil i wspaniałych chwil w nowym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem tej całej twojej sytuacji... Piszesz, że przeprowadziliscie się, aby dzieci cieszyły się bliskością dziadków, a tymczasem ojca mają tylko na weekendy. Nie wiem, co jest ważniejsze kontakt z dziadkami cz tata? Dla mnie to są tu niespojnosci. A i na teściów narzekasz...

    OdpowiedzUsuń
  8. Na teściów nie ma co się oglądać, bo zazwyczaj jest tak, że co by się nie działo, to będą komentować ;) A powyższy Anonim niech pomyśli najpierw zanim napisze. Przecież to oczywiste, że mieszkanie w bloku w Warszawie, to nie jest wymarzone miejsce dla dzieci. I zdecydowanie lepsi są dziadkowie każdego dnia, niż pobyt tylko z mamą cały czas, gdy musi ona sama ogarnąć dom i dwójkę małych dzieci. Bo domyślam się, że Twój Grześ nie wraca z pracy raczej o godzinie 15tej ;) To oczywiste, że na taką zmianę byście się wtedy nie zdecydowali.
    Mam nadzieję, że z tą pracą zdalną się uda i powoli się to wszystko ułoży :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i poświęcony czas. Zapraszam do dalszego obserwowania moich zmagań z wymarzonym M :)